Być jak von Clausewitz, adw. Łukasz Wydra

Jakkolwiek niemiłosiernie nużył mnie obraz Spike’a Jonze’a pt. „Być jak John Malkovich”, to jednak tytuł filmu idealnie nadaje się na trawestację do tytułu niniejszego felietonu.

 

Ponieważ jednak adwokat powinien – od czasu do czasu – coś nie tylko obejrzeć, ale  i  przeczytać, przeto pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Ostatnio „na tapecie” mam „O wojnie” Carla von Clausewitza. Adwokatom Autora przedstawiać nie trzeba, aczkolwiek – by oddać mu honor – wspomnę jedynie, iż był to marszałek pruski, jeden z najwybitniejszych dowódców wojen napoleońskich. Książka ukazała się po śmierci generała, dzięki staraniom jego małżonki (pod której przemożnym wpływem ów znamienity strateg miał pozostawać).

 

Wspomniane dzieło stanowi biblię dla studentów wszelkiej maści akademii wojskowych. Nie mogę, niestety, wskazać, sumptem jakiego wydawnictwa ukazała się ta edycja książki, która jest w moim posiadaniu. Serdecznie jednak namawiam do lektury, gdyż jest to dzieło, bez wątpienia, wybitne. Zostało także dostosowane do współczesności, albowiem pierwotnie niewielu było w stanie przez nie przebrnąć ze zrozumieniem, a i dziś wymaga to nie lada skupienia. Książka zawiera podtytuł: „podręcznik stratega”. Samo zaś słowo „strategia” wyznacza oś treści. To, co bije po oczach, to fakt, że Autor zwraca uwagę nie tylko na  kwestie/problemy, dotyczące prowadzenia wojen, ale i na środki, za pomocą jakich można osiągnąć sukces na polu walki. Ponieważ wydawca reklamuje książkę jako przydatną w  zarządzaniu przedsiębiorstwami, inwestowaniu i biznesie, uznałem iż warto powołać się na pracę pruskiego generała.

 

W tym miejscu, znów odrobina prywaty i osobistych doświadczeń życiowych niżej podpisanego. W marcu 2015 r., na łamach Pokoju Adwokackiego, miałem przyjemność opublikować felieton pt. „Strategia”, traktujący o strategii marketingowej warszawskiej Izby Adwokackiej. Odwoływałem się do stanowiska mojego znajomego, człowieka branży PR, a nawet zajmującego się czasem marketingiem politycznym. Czytałem kiedyś jego refleksje na forum internetowym pewnej miejscowości na  południu Polski, z którą jesteśmy obaj związani. Samorządowcy zaplanowali strategię rozwoju gminy na szereg lat. Z tego, co pamiętam, znajomy (zachęcony przez autorów do komentowania) replikował, że strategie dużych organizacji można planować najwyżej na trzy lata wprzód (i to jedynie przy założeniu, że dysponuje się znakomitymi analizami i twardymi danymi). Uczulał, że strategia jest niczym innym jak tylko spisem pobożnych życzeń, jeśli nie proponuje się konkretnych środków, zmierzających do realizacji celów. W dniu pisania niniejszego felietonu byłem akurat służbowo w Krakowie, lecz nie miałem możliwości zapytać go, czy wtedy już czytał von Clausewitza. A może właśnie tak powinna – ex definitione – wyglądać każda strategia? To tylko dwie krytyczne uwagi, które zapamiętałem, z całej litanii jaką przedstawił mój kolega samorządowcom.

 

Wspominam o tym, ponieważ pojawia się ostatnio sporo interesujących głosów, nakreślających problemy Adwokatury, kwestie z którymi musimy się mierzyć. Jest rzeczą fenomenalną, że podejmuje się dyskusję w tym kierunku. Wszystkie znane mi dokumenty w tym przedmiocie odwołują się do pojęcia „strategii”.

 

Czy jednak – w kontekście – powyższego takie odwołania są słuszne?

 

Adwokat Łukasz Wydra

3f3d2b9-kopia

Share Post
Written by

Adwokat, dużo czyta (zwłaszcza o arbitrażu), pisze (najchętniej - lekko), ogląda (także w muzeach), drży o losy Chicago Bulls, a wszystko to, zwykle w słuchawkach

No comments

Sorry, the comment form is closed at this time.