By zrozumieć sądy, trzeba dostać szansę | z wizytą w sali rozpraw , adw. Joanna Parafianowicz

Kryzys w obszarze wymiaru sprawiedliwości jest faktem, a niemal wszelkie dostępne wyniki badań opinii publicznej w tym zakresie wskazują na wyraźną tendencję spadkową w obszarze zaufania obywateli zarówno do prawa jak i organów je stosujących.

Raporty z sondaży wskazują, iż działalność sądów i prokuratury częściej spotyka się z krytyką niż aprobatą, zaś żółta koszulka lidera w kategorii społecznej uczciwości i rzetelności zawodowej dawno nie wydawała się tak niemożliwa do zdobycia przez prawników jak obecnie. Co nadto ciekawe, do profesji najgorzej ocenianych przez respondentów zalicza się urzędników państwowych wysokiego szczebla, posłów na Sejm i polityków. Zważywszy, że to właśnie część z nich odpowiedzialna jest zarówno za ustawodawstwo jak i jego stosowanie w praktyce, trudno zarażać optymizmem wywodzącym się z wiary w to, że sytuacja ulegnie poprawie w możliwej do zarysowania perspektywie.

Warto mieć tymczasem świadomość, że kryzys zaufania do prawa i efektywności posługiwania się nim przez właściwe instytucje jest równoznaczny z poważnym kryzysem autorytetu państwa, co samo w sobie zdaje się wymagać podejścia do problemu z najwyższą powagą. Tym bardziej, że oczekiwania społeczne wobec wymiaru sprawiedliwości są wysokie, podobnie jak kluczowa jest pozycja sprawiedliwości wobec wszystkich dóbr publicznych.

Pośród przyczyn, które wskazuje się jako najistotniejsze dla negatywnej oceny Polaków wobec wymiaru sprawiedliwości wymienić można m.in. możliwość skutecznego odwlekania prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy w czasie (jak wskazuje Fundacja Court Watch Polska, problem ten dostrzega aż 48% Polaków), zagrażająca niezawisłości procedura powoływania i awansowania sędziów (jedynie 35% sędziów przebadanych przez Europejską Sieć Rad Sądownictwa jest przekonanych, że awans do sądów wyższej instancji odbywa się w Polsce wyłącznie na podstawie kryteriów merytorycznych), niedostateczne korzystanie z profesjonalnej pomocy prawnej (wg. danych Court Watch, co czwarta osoba staje przed sądem samodzielnie), czy skomplikowane procedury sądowe – niezrozumiałe dla obywatela.

Ze swej strony, do katalogu powodów, dla których przeciętny obywatel nie odczuwa komfortu w zetknięciu z wymiarem sprawiedliwości dodałabym także zbyt często nieprzystający do życia język i zachowania, których próżno szukać poza murami sądu, czy urzędu. Nie chcąc ryzykować urażenia kogokolwiek przytaczając anegdoty z życia wzięte pozwolę sobie wskazać, iż zjawiska, o których wspomniałam zostały doskonale zilustrowane w książce autorstwa Petr’a Šabach’a pt. Pijane banany. Autor nie tylko zabawnie opisał w niej rozprawę sądową, ale także pośrednio dał dowód tego, iż opisane przezeń problemy wykraczają poza polską granicę.

Wspomniana książka to nic innego jak przezabawna opowieść o świecie szczeniackich wybryków, pierwszych miłości i rozczarowań, na pozór banalnych marzeń i poważniejszych kłopotów, które, jednakże mogą doprowadzić na salę rozpraw. Na niej zaś: „Sędzia obrzucił zebranych krótkim spojrzeniem sępa, po czym zaczął grzebać w papierzyskach, które leżały przed nim. (…) Oprócz sędziego na Sali było jeszcze jakichś dwóch facetów i baba, co zawołała nas do środka. Potem sędzia odkaszlnął i zaczął. Powiem wam, dziwnym językiem posługują się ci sędziowie. Ciągle tylko „spożył” i „spożył”, żadnego ciepłego słówka. Czemu zaraz „spożył”? Powiem wam czemu. Bo gdyby mówili o tych rzeczach normalnie, brzmiałyby normalnie. Musieli wymyślić jakiś sztuczny, obrzydliwy język, żeby wzbudzić w innych trwogę, trwogę z waszego występku. Gdyby zamiast „spożył”, sędzia powiedział: „A potem strzelił sobie pan piwko, prawda? – cała sprawa miałaby się inaczej. Któż z nas nigdy nie strzelił sobie piwka? Normalna rzecz, wiadomo, każdy czasem strzela sobie piwko. Ale kto je „spożywa”??? Tylko potwór!”

Odrobina pecha i jedna wizyta na sali rozpraw wystarczą, aby dowiedzieć się, że jest się potworem. Czego bowiem można, zbyt często, doświadczyć przed obliczem sprawiedliwości? Sędziego, który się nie przedstawia, mruczy pod nosem, bardziej do protokolanta, niźli strony, często ani razu nie wychylając się przy tym zza monitora. Bez mrugnięcia okiem przerywającego świadkowi wypowiedź i rzucającego zwykle niejasną dla niego komendę „Do Sądu proszę mówić!”. Nie przepraszającego za godzinne opóźnienie w wywołaniu sprawy, ale rozliczającego z aptekarską dokładnością przybycie strony lub jej pełnomocnika kilka minut po czasie. Nie przyjmującego do wiadomości kolizji terminów pełnomocnika i nie uwzględniający jego urlopu zaplanowanego na lipiec, ale równocześnie – wyznaczającego rozprawę na wrzesień z uwagi na zaplanowane dla siebie miesięczne wakacje w sierpniu.

Przed polskim wymiarem sprawiedliwości stoi niewątpliwie wiele wyzwań. Niezależnie jednak od skali i charakteru planowanych reform, nie zmieni się w nim nic, jeśli osoby piastujące najważniejsze, z perspektywy sądzącego się lub osądzanego obywatela, funkcje nie pojmą, tego, o czym niegdyś powiedział Sędzia Jarosław Gwizdak, nieprzypadkowo utytułowany Obywatelskim Sędzią Roku: „trzecia władza jest najbliżej obywatela i musi go rozumieć, dając również szansę, aby on zrozumiał sąd”.

 

Adwokat Joanna Parafianowicz

 

Felieton ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie w dniu 26 czerwca 2018 r.

Udostępnij wpis
Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ