Adwokaci wykonują zawód zaufania publicznego. Oznacza to nie tylko to, że można im ufać, bowiem zaniosą to, czego dowiedzieli się świadcząc obronę lub pomoc prawną aż do grobu, ale nadto – że można im ufać, bowiem używają słów adekwatnych do sytuacji, rzeczowo i bez emocji opisując – nie tylko okoliczności prowadzonej sprawy, ale i otaczającą ich rzeczywistość.
Nie bez kozery Kodeks Etyki Adwokackiej, aby nie uchybić zasadzie godności zawodu przez adwokata nakazuje mu, aby ten zachował umiar, współmierność i oględność w wypowiedziach i gwarantuje wolność słowa – przy wykonywaniu czynności zawodowych (§ 17). KEA, także w kontekście wykonywania zawodu, wskazuje, że adwokat powinien unikać publicznego demonstrowania swojego osobistego stosunku (do klienta, czy innych uczestników postępowania), czy okazywania zażyłości z osobami zatrudnionymi w sądach, urzędach i organach ścigania.
Nie bez kozery także Kodeks Etyki Adwokackiej stanowi, że adwokat odpowiada dyscyplinarnie za uchybienie etyce adwokackiej lub naruszenie godności zawodu podczas działalności zawodowej, publicznej, a także w życiu prywatnym. Oznacza to ni mniej nie więcej, że m.in. reguły postępowania, o których mowa wyżej adwokat winien szanować także poza gmachem sądu lub innych instytucji.
Zdaję sobie sprawę z tego, że prowadząc m.in. Pokój Adwokacki i publikując felietony w Rzeczpospolitej wystawiam się na strzał, a moje poglądy, którymi dzielę się w treści wpisów mogą wywoływać dyskusję, generować polemikę. Wiem to, bo jestem dużą dziewczynką świadomą tego, że nie każdy myśli tak jak ja, nie mam patentu na rację oraz, że na ogół ilu prawników, tyle opinii. Jestem świadoma, że nie każdy mnie lubi i nie oczekuję tego.
Pragnę podzielić się jednak pewną refleksją: mam dość.
Mam dość nieustannych pretensji do mnie, ciągłego wytykania mi (mniej lub bardziej wydumanych) błędów.
Mam dość pogardliwego odnoszenia się do mnie, przekręcania mojego nazwiska, nazywania mnie kuwetą, czy „aŁtorytetem”, albo publicznego odnoszenia się przez adwokata do powabności mojego kolana.
Mam dość czytania komentarzy adwokatów o treści: Czy szanowna Iustitia może coś więcej powiedzieć o autorce, na którą się powołuje? Czy ma stopień naukowy? Uznany dorobek publikacyjny? Jest autorytetem w adwokaturze? A może wykładowcą uniwersyteckim? Albo chociaż znana jest w sądach jako wybitny adwokat praktyk?
Mam dość czytania komentarzy aplikantów o treści: Zazwyczaj Iustitia udostępnia wypowiedzi uznanych prawników reprezentujących należycie swój zawód i dobre wartości. Trochę się zawiodłem tym razem.
Mam dość pouczania mnie, abym skasowała wpis „jakiegoś debila” w Pokoju Adwokackim.
Mam dość odbierania mi godności przez osoby, od których mam prawo oczekiwać, że – także polemizując z moimi poglądami – zachowają umiar, współmierność i oględność w wypowiedziach.
Mam dość robienia screenów, wrzucania ich w różne grupy dyskusyjne, obśmiewania i zachęcania innych do pisania obraźliwych wobec mnie komentarzy lub wnoszenia skarg.
Mam także dość tego, że organy adwokatury pomimo świadomości, że zjawisko nieposkromionej wolności wypowiedzi ze strony adwokatów i aplikantów adwokackich – szkalujących bez mrugnięcia okiem innych członków Palestry, sędziów, prokuratorów, czy jakiekolwiek inne osoby – nic z tym problemem nie robią.
Bierność wobec krzywdzenia innych to nic innego jak dokładanie kamyczka do postępującego procesu rozkładu środowiska adwokackiego. Nie zniszczy go etycznie otwarcie dostępu do zawodu, lecz pochwalanie zachowań, które mogą być charakterystyczne dla internetowego anonimowego trolla a nie – osoby wykonującej, lub aspirującej do wykonywania zawodu zaufania publicznego.
Nie piszcie zatem– przecież to tylko niewielka grupa, to ledwie kilka, może kilkanaście osób – bo ta grupa krzyczy głośniej, niż Wy wyrażacie wobec niej swój sprzeciw.
Nie komentujcie wpisów adwokackich piratów w ten sposób, że robią to z zazdrości, albo „miarą Twojego sukcesu jest liczba wrogów” – bo tłumaczycie słowa, zachowania i postawy, które nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego.
Nie tłumaczcie tych ludzi twierdząc, że w emocjach niekiedy pisze się zbyt wiele, bo te osoby nazywają innych zerami, dnami, kuwetami, albo debilami.
I nie piszcie mi proszę, że urządzam dramę, niepotrzebnie się emocjonuję, nie prorokujcie, że znowu zamknę Pokój Adwokacki aby doń po kilku dniach powrócić cała na biało – bo doprawdy nie wiecie co czuje człowiek, na którym od blisko 5 lat codziennie wiesza się psy. I życzę Wam abyście nigdy się nie dowiedzieli. Podobnie, jak nie życzę nikomu, aby tak jak ja musiał: wyjaśniać swoje publikacje w związku z formułowaniem przeciwko mnie skarg przez adwokatów, przygotowywać się do publicznie zapowiadanego składania przeciwko mnie pozwów o ochronę rzekomo naruszonych dóbr osobistych, borykać się z sytuacją, gdy adwokaci wzywają moją ORA do odcięcia się od mojej działalności, albo składać zawiadomienia o kierowanych wobec mnie groźbach karalnych (jak to miało miejsce 2 lata temu).
Żałuję, że wolnością słowa nazywamy każde jej przekroczenie, żałuję, że swobodą wypowiedzi tłumaczymy gwałcenie ludzkiej godności.
Żałuję, że rzecznicy dyscyplinarni nie dostrzegli istnienia internetu i nie zwrócili z urzędu uwagi na fakt, że za sprawą opisanych wyżej postaw autorytet Adwokatury podupada (o ile w ogóle jeszcze istnieje).
Joanna Parafianowicz
p.s. Dziękuję także za poradę, abym zamknęła Pokój Adwokacki – nie zrobię tego, bo niezależnie od poglądów niektórych z Was od dobrych kilku lat pokazuję w nim, że adwokat potrafi przemówić ludzkim głosem. Dla wielu osób to ważne.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.