O Przylądku Horn, gwizdaniu na kei oraz wschodzie Słońca oglądanym z 25. piętra szklanego wieżowca.
Profesja prawnika jest bardzo wymagającym zajęciem. Truizmem jest stwierdzenie, że wykonywanie zawodu prawnika wymaga ogromnego zaangażowania, nie tylko intelektualnego, ale także fizycznego – kto oglądał wschód Słońca nad Warszawą z 25. piętra szklanego wieżowca wie, o czym mowa. Nasza praca wymaga umiejętności działania pod presją czasu i oczekiwań klientów, a często niestety także wykonywana jest w warunkach przedłużającego się stresu (żeby nie powiedzieć „chronicznego stresu”). Oczywiście praca ta może dać wiele w zamian – wspaniale jest, gdy przynosi nam satysfakcję, jest krokiem w kierunku samorealizacji oraz pozwala uzyskać niezależność finansową. Jednakże tempo, w jakim przychodzi wielu prawnikom (zresztą nie tylko prawnikom) żyć jest dość zwariowane i warto się czasem na krótką chwilę zatrzymać. Pomóc może nam w tym….. żeglarstwo! Dlaczego akurat żeglarstwo i co w nim właściwie jest takiego niezwykłego?
Okiem Ani
Żeglarstwo pomaga nauczyć się być „tu i teraz” i nie myśleć o tym, co Cię trapi, co masz zrobić jutro, co mogłeś zrobić lepiej, albo czego nie zrobiłeś, chociaż w Twojej opinii dawno już powinieneś. Żeglując, jesteś „tu i teraz”, a nie ma nic bardziej prawdziwego, jak mówią mędrcy ze Wschodu (a od niedawna także z Zachodu) niż owo „tu i teraz”. To jest bardzo ważne, aby to zrozumieć i się tego nauczyć, bo tylko wtedy żyjemy naprawdę. Dobrą ilustracją tego, co mam na myśli jest sytuacja, która zdarzyła mi się w ubiegłym roku podczas krótkiego rejsu po Adriatyku – pierwszego rejsu w moim 28-letnim życiu, ponieważ moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się dopiero kilka miesięcy temu. No więc, jacht płynął dość szybko, wiał lekki wiatr i świeciło Słońce, a ja siedziałam sobie zamyślona w tych niezwykłych okolicznościach przyrody. Znajomy, który także był uczestnikiem rejsu podszedł do mnie i zapytał, czym jest szczęście. Jego odpowiedź na to pytanie okazała się jednak znacznie bardziej interesująca niż moja, więc przytoczę jego słowa. Otóż powiedział on wtedy, że szczęście to jest wiatr, który czuję na policzku w tym właśnie momencie, kiedy tak siedzę sobie na jachcie – i to właśnie jest bycie „tu i teraz”. Dlatego warto żeglować. Żeby poczuć ten wiatr na policzku i uświadomić sobie, jakie to jest cenne.
Żeglarstwo uczy także umiejętności współdziałania z innymi ludźmi – sam nie postawisz żagli i nie poradzisz sobie ze sztormem. Razem z innymi jest łatwiej (tak samo w życiu i w pracy). Na jachcie wszyscy są drużyną (lub raczej załogą) i muszą grać razem, a rola każdego jest bardzo ważna. W takich warunkach szybko zadzierzgają się relacje i rodzą piękne przyjaźnie. Żeglarstwo może również pomóc uwolnić kreatywność i drzemiący w każdym potencjał. Kiedy Twój umysł oczyści się z natłoku myśli, a ciało uwolni od stresu, będziesz wypoczęty, zrelaksowany i znajdziesz inspirację do działania. A to może być asumptem do podjęcia nowych wyzwań, nie tylko żeglarskich.
I na koniec moja ulubiona anegdota żeglarska, którą usłyszałam na kursie na żeglarza jachtowego (lub jak powiedział mi pewien doświadczony marynarz: „na żeglarza szuwaro-bagiennego”). Zgodnie z jedną z zasad etyki żeglarskiej nie wolno gwizdać na kei (czyli na pomoście). Jednakże od tej restrykcyjnej zasady istnieje pewien wyjątek. Otóż kapitan, który przepłynie poniżej przylądka Horn, co jest wyczynem nadzwyczajnym, niezwykle trudnym oraz dokonało go jedynie niewielu spośród najodważniejszych i najbardziej doświadczonych żeglarzy, jest zwolniony z przestrzegania tego zakazu i może gwizdać na kei.
Okiem Wery
Poczucie wolności i niezależności (ograniczonej wyłącznie prędkością wiatru) to dwie najistotniejsze wartości „płynące” z uprawiania żeglarstwa, moim skromnym zdaniem najlepszego sportu jaki został wymyślony. Chociaż u mnie jest to coś więcej niż okazjonalne pływanie ze znajomymi. Dla mnie jest to po prostu pasja, która musiała długo poczekać na swój triumf, za to z sezonową co weekendową częstotliwością. Nie mogę powiedzieć, że jest to mój styl życia, ale znam kilku „wilków morskich”, którzy są w stanie pływać nawet w lutym, jeśli tylko woda nie jest zamarznięta. Ale do rzeczy… odpowiedni jacht, czyli najlepiej w kolorze granatowym ;) , właściwie dobrany śnieżnobiały żagiel, wiatr powyżej dwóch stopni w skali Beauforta to trzy warunki sine qua non żebym spokojnie mogła zostawić wszystkie zmartwienia, plany i obowiązki na lądzie. W żeglarstwie najlepsze jest to, że nie ma wad, począwszy od nieziemskiego i nieobecnego w życiu codziennym poczucia wolności i odrobiny adrenaliny, jakich można doświadczyć płynąc baksztagiem (jest spór w doktrynie w środowisku żeglarskim co do poglądu, iż jest to najszybszy kurs łodzi względem wiatru), poprzez wielką radość po zrobieniu eleganckiego, skutecznego i bezpiecznego zwrotu a skończywszy na nonszalanckiej dowolności wyboru kierunku trasy.
Ale! Żeglarstwo to też dobra zabawa, a jak dobra zabawa to koniecznie w doborowym towarzystwie. Takie dokładnie jest towarzystwo żaglarzy. To grupa wspaniałych i przezabawnych ludzi z pasją, którzy w poszanowaniu zasad etykiety żeglarskiej, znajomości zasad prawa drogi i zwyczajów dotyczących wyglądu łódki potrafią czynić cuda na wodzie. Wszyscy ludzie, których poznałam dzięki żeglarstwu na długo zagościli w mojej pamięci. Począwszy od „wykładowcy-pasjonata” z kursu żeglarskiego, którego słowa: „jak jacht zapie…. bokiem to nie znaczy, że płynie szybciej” zapamiętam do końca życia ze względu na praktyczne zastosowanie tej reguły i kolejne osoby, które z nieskrytą przyjemnością podzieliły się ze mną swoimi doświadczeniami żeglarskimi: o tzw. „grzybku” (czyli jachcie odwróconym do góry dnem – na środku jeziora i próbie nieudolnego wyciągnięcie go na brzeg – panowie nie zorientowali się, że maszt nie wypadł i zakopuje się w dno) albo o zawieszeniu steru na topie masztu w ramach żartu, jak się okazało mało śmiesznego dla załogi i Skippera.
Dla mnie jako kobiety ciekawe jest też to, że gdy jestem na łódce to nagle priorytetem staje się kompas (opcjonalnie GPS), dobry akumulator i rozdzielacz 12 V ;)
Jednak najważniejsze w czasie żeglowania jest bez wątpienia BEZPIECZEŃSTWO ZAŁOGI. Nie mam tu na myśli wyłącznie przepisów prawnych dotyczących prawa drogi, zasad postępowania w razie wypadku, nagłej zmiany pogody czy też awarii na jachcie, ale przede wszystkim zdrowy rozsądek oparty o życzliwość i zgodną współpracę załogi.
Dzięki żeglarstwu można nauczyć się pokory wobec świata i wobec tego czym obdarza nas los. W tym roku sezon żeglarski razem z moją załogą rozpoczęliśmy w czasie weekendu majowego. Pogodę tradycyjnie zamówiłam wcześniej i wszystko zapowiadało się wyśmienicie. Zabrakło tylko jednego najważniejszego elementu…, a mianowicie wiatru. Przez cztery godziny leniwie i beztrosko dryfowaliśmy po Jeziorze Zegrzyńskim, znoszeni przez minimalne fale i okazjonalne podmuchy wiatru. Gdy podjęliśmy decyzję o powrocie nagle pojawił się piękny wiatr. W żeglarstwie jest jak w życiu! Oczekiwanie na odpowiedni wiatr jest jak oczekiwanie na ważne życiowe wydarzenie, „odpadnięcie” jest jak mądre przyznanie komuś racji, a zmiana halsu jest jak podjęcie decyzji mającej zmienić nasze życie.
Cóż więcej dodać…. Przyszli Żeglarze! Sezon żeglarski 2015 już się rozpoczął. Czemu by więc się spróbować złapać wiatr w żagle już teraz i popłynąć w WYBRANYM przez siebie kierunku, dosłownie i w przenośni. W żeglarstwie bowiem, podobnie jak w życiu, chodzi o to, aby się halsować, nie zaś o to, żeby stać w dryfie.
Adwokat Anna Turek, Weronika Turek
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.