Ptasiński stał przed wejściem do budynku, lekko zadumany. Wspomnienia ostatnich lat, które doprowadziły go do tego miejsca, mimowolnie przewijały mu się przed oczami.

Studia – wybrane dziełem przypadku, a ściślej – przez dziewczynę, która wyperswadowała mu bliższe zapoznanie z badaniami wierzeń starożytnych ludów przedsłowiańskich. Aplikacja – niejako z rozpędu, bo jak inaczej.

A teraz stał tu – przed drzwiami własnej kancelarii.

Po latach wyrzeczeń (właściwie nie aż tak wielkich, po prostu dobrze to brzmiało w jego głowie), nieustannej nauki (z przerwami koniecznymi dla zachowania równowagi ducha i ciała) i zastępowania starszych koleżanek i kolegów w sądzie (nie czarujmy się – poprawne złożenie wniosku o odroczenie rozprawy w celu umożliwienia ustosunkowania się do „dzień dobry”, które powiedział przeciwnik, to nie byle co), wreszcie cieszył się osiągnięciem upragnionego celu.

„To moje” – rozbrzmiewało w jego głowie – „wreszcie pokażę wszystkim, na co mnie stać!”.

Zapadał zmierzch. Zapadał powoli, jak nakazywała tradycja, co szczególnie cieszyło Ptasińskiego, bowiem tradycję cenił nade wszystko (obok honoru, godności i rozumu. I terminowo otrzymywanego wynagrodzenia, rzecz jasna).

Ptasiński czekał – coraz bardziej niecierpliwie – aż zamontowane na elewacji czujniki zareagują na brak światła dziennego i nastąpi oczekiwany efekt. Wiedząc jak ważne jest mocne wejście na ten niełatwy rynek, którego bezwzględne podbicie było jego celem, postanowił mocno zaakcentować początek działalności kancelarii, przed którą mieli drżeć najwięksi.

Nastał ten moment. Umiejętnie umiejscowiony czujnik nie dał się oszukać oświetleniu ulicznemu i zareagował na ciemność. Moment zadumy nad jarzącą się na fasadzie budynku neonową nazwą kancelarii przerwał Ptasińskiemu przechodzień. Przyglądał się literom zmrużonymi i pozbawionymi okularów oczami.

Panie – zapytał – co tu znowu będzie? Krawiec?

Co za niewyrobiony baran – pomyślał Ptasiński milcząc wymownie.

Nazwa „Jackets” coraz bardziej rozjaśniała mrok.

Udostępnij wpis
Autor:

Adwokot, to adwokot

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ