O jawność Waszą i Naszą! dr Bartosz Mendyk

„Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze chce złego i zawsze sprawia dobro” pisał Goethe w Fauście. Lato 2017 r. potwierdza to stwierdzenie: ostra krytyka, następnie atak medialny, projekt nowelizacji o SN, a z drugiej strony obrona Sądu Najwyższego poprzez demonstracje wyrażające spore zaufanie społeczne, nie poszło na marne. Sąd Najwyższy postanowił działać… jawnie.

Ustawa o dostępie do informacji publicznej została uchwalona 6 września 2001 r. i jest ona realizacją konstytucyjnej zasady jawności publicznej, która (w pewnym uproszczeniu) zakłada pełną transparentność działania organów publicznych. Ta stal jednak hartowała się i hartuje w bólach.

Jednym z kamieni milowych było orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 8 listopada 2012 r. Wyrok zapadł w wyniku skargi kasacyjnej od wyroku sądu okręgowego. Sprawa dotyczyła rejestru osób cywilnoprawny. Sąd ten orzekł, że prywatność osób fizycznych nie zachodziła, bowiem podmioty te dobrowolnie zawarły z miastem umowy i uzyskały zapłatę. Miasto nie zgodziło się z orzeczeniem i wniosło skargę. Wtedy to tak wyraźnie zauważono konflikt pomiędzy prawem do prywatności a prawem do jawności. Sąd Najwyższy uznał już wtedy, że rejestr umów cywilnoprawnych jest informacją publiczną. Warszawa udostępniła więc rejestr umów cywilnoprawnych i tak rozpoczęła się lawina. Była to zresztą ostatnia sprawa o udostępnienie informacji publicznej, którą rozpatrywał SN, bowiem w wyniku nowelizacji sprawy te zostały przekazane pod kompetencji NSA.

Przez lata, wiele podmiotów, a zwłaszcza sieć obywatelska Watchdog walczyła o upublicznianie rejestru umów cywilnoprawnych. Wiele pomiotów nie mogło się pogodzić, ale sądownictwo administracyjne w zasadzie konsekwentnie uznawało, że wspomniany rejestr należy do domeny informacji publicznej.

Przekonała się o tym nawet Kancelaria Prezydenta, która miała i cały czas ma problemy z jawnością. Problemy rozpoczęły się, gdy za prezydentury Bronisława Komorowskiego, który nie udostępnił opinii dot. OFE, obecny Prezydent również ma problemy z jawnością- długo takiego rejestru jego kancelaria nie udostępniała, potem udostępniała ale bez imion i nazwisk wykonawców umów.

Przykładów można mnożyć, wymienić można wiele urzędów, które udostępniły rejestr umów dopiero po wniesieniu skargi do sądu.

Niestety nowości o jawności rejestru umów cywilnoprawnych nie dotarły do … Sądu Najwyższego. Problemy rozpoczęły się już w 2012 r., kiedy wpłynął wniosek o udostępnienie wszystkich umów, które zawarł on z wykonawcami stron internetowych. Po dłuższym czasie Sąd je przedstawił, wskazując, że jego strona kosztowała 554 tys. złotych. Co ciekawe modernizacja ta odbyła się bez przetargu.

Kolejnym przykładem jest wniosek fundacji e-Państwo. Fundacja ta zwróciła się, do SN o udostępnienie umów cywilnoprawnych zawartych z komercyjnymi wydawnictwami. Ponieważ SN nie udostępnił informacji, fundacja wystąpiła do WSA, który nakazał jej udostepnienie. Sąd Najwyższy złożył skargi kasacyjne, które przegrał. (wyrok NSA z 11 września 2012 r., sygn.: I OSK 903/12 oraz wyrok NSA z 11 września 2012 r., sygn. I OSK 916/12).

Problemów z jawnością Sąd niestety miał więcej- fundacje i stowarzyszenia dbające o jawność życia publicznego wnosiły np. o udostępnienie umów cywilnoprawnych, zawartych w 2011 i 2012 r. o wartości powyżej 1000 zł, zwłaszcza bez procedury zamówień publicznych oraz umowy o pracę (…) z osobami aktualnie zatrudnionymi w SN na stanowiskach: radców prawnych, szefa Kancelarii Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, dyrektorów biur: administracyjnego, finansowego, gospodarczego, informatyki, kadr i organizacyjnego.

Ciekawa jest również dalsza reakcja Sądu- skierował on wniosek do TK argumentując m. in., że część przepisów o informacji publicznej może powodować “niczym nie uzasadnioną krytykę organów władzy”. Nie był to oczywiście najważniejszy argument, ale jednak padł. Ważniejsze były stawiane tam wnioski de lege ferenda (które notabene nie powinny być zawarte). W pewnym momencie reprezentacji SN podjęła się kancelaria prof. Chmaja. Część argumentów została wycofana, część uporządkowana. Z Sądem Najwyższym jeszcze w 2015 roku nie zgodził się zarówno Marszałek Sejmu jak i Prokurator Generalny.

Na marginesie warto wspomnieć, że Naczelny Sąd Administracyjny nie ma i nie miał problemów z jawnością publiczną podobnych do SN. Informacje składane przez wnioskujących są udostępniane.

Wracając jednak do SN, to działania tego organu budziły tyle wątpliwości, że na branżowych portalach informacjapubliczna.org powstał nawet artykuł pod znamiennym tytułem „Sąd, który obraził się na demokrację”.

Lato 2017 pokazało jednak, że ta demokracja stanęła murem za Sądem Najwyższym. Ustawa po protestach całego społeczeństwa w wielu miastach Polski została zawetowana. Ustawa była zła- co zostało jej wytknięte chociażby przez Prezydenta RP.

Wyjątkowo cieszy, że SN postanowił wykorzystać to zaufanie społeczne, jakie wyrażali obywatele i jak donosi Gazeta Prawna w art. „Jawność dotarła do Sądu Najwyższego”- niemożliwe stało się możliwe- pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf podpisała zarządzenie o prowadzenia w Sądzie Najwyższym centralnego rejestru umów.

Jest to dość nieoczekiwany skutek zawetowanej ustawy- była ona zła- jednakże skłoniła SN do refleksji. Tak więc stwierdzenie Mefista, że każde zło, paradoksalnie przyczynia się do większego dobra po raz kolejny stało się aktualne!

Wykorzystałem i polecam:

http://informacjapubliczna.org/aktualnosci/nie-zgadzaja-sie-z-pierwszym-prezesem-sn/

http://informacjapubliczna.org/aktualnosci/sad-ktory-obrazil-sie-na-demokracje/

http://di.com.pl/20-letni-student-ujawnil-umowy-ktore-sad-najwyzszy-wstydliwie-ukrywal-52994

http://di.com.pl/pol-miliona-zlotych-na-strone-sadu-najwyzszego-a-orzeczenia-tylko-w-pdf-46897

http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/1063089,sad-najwyzszy-rejestr-umow-jawnosc.html

dr Bartosz Mendyk

 

Share Post
No comments

LEAVE A COMMENT