O czym szumią wierzby? adw. Łukasz Wydra

Książka ta przypomniała mi się dziś, kiedy – na skutek przyczyn niezależnych – jestem dość wyłączony z aktywności zawodowej. Jest to taki mój „musisz przeczytać” na najbliższe miesiące. Kiedy byłem mały, rodzice kupili mi tę książkę. O dziwo, klimat rysunków i zapach papieru kredowego (to było u schyłku „komuny”, więc drukowano w zasadzie jak i na czym leci) był tak specyficzny, że choć wielokrotnie się za nią zabierałem, jakoś nigdy nie starczało odwagi. A chętnie posłuchałbym wtedy, o czym szumią wierzby.

Teraz, dziś, już bez większych obaw słucham o czym szumią wierzby. Oto przyszła wiosna, a  my zbierzemy się na wyborach adwokackich 23 kwietnia 2016 r. Ujawniają się kandydaci, sztaby się zbroją. Truizmem i banałem jest powtarzanie sloganów, że trzeba iść głosować, że wiele od tego zależy, etc…bla, bla, bla. Mam, oczywiście, swoje sympatie, ale Pokój to nie jest miejsce, w którym zamierzam uprawiać agitację wyborczą. Niech pozostanie neutralny, jak Szwajcaria. Wybierzmy tylko mądrze.

Posłużmy się może pewnym kluczem i odpowiedzmy na jedno ważne pytanie (nie, nie chodzi o cytat z „Chłopaki nie płaczą”). Dziś, niespełna na miesiąc przed wyborami, niech każdy z nas sobie odpowie: dlaczego została/został adwokatem? I członkiem jakiego samorządu chce być.

Ja zostałem adwokatem trochę z przypadku. Mama chciała, bym został pisarzem (później, kiedy już poszedłem na prawo, zawsze myślała, że będę sędzią w wydziale karnym. Ale nie lubię osądzać innych, więc sędzią nie zostałem). Sam chciałem być najpierw lekarzem, potem architektem, a na końcu – nauczycielem historii. I kiedy, wręcz zrozpaczony, spotkałem w trakcie wakacji między 3. a 4 klasą liceum mojego nauczyciela historii, zadałem mu pytanie: „panie profesorze, na jakie studia mam iść, bo nie mam pojęcia?” On, bez wahania, odpowiedział: „ty? Ty będziesz adwokatem”. Ecce homo. 

Będąc na prawie, wiedziałem, że rzeczywiście będę adwokatem. Nawet jeśli pani sędzia z I Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego dla Krakowa-Podgórza widziała we mnie (podobno) materiał na świetnego rejenta. Nie lubię siedzieć za biurkiem. Zajmuję się procesami. Potrzebuję tej dawki adrenaliny, w granicach zdrowego rozsądku i interesu Klienta, jaką daje sala sądowa. A już zwłaszcza arbitraż.

Sorry za tę prywatę. Ten felieton nie jest o mnie. Ja go po prostu piszę, ale może go napisać każde z Was. Bo jest o każdym z Was (przepraszam za ten mało oficjalny ton dziś). Każde z Was ma swoją historię, każdy adwokat (adwokot;) ma za sobą własną drogę do zawodu. W zasadzie, mógłbym tu skończyć. Postawić _____________ i  poprosić, by każde z Was wpisało tu swoją historię. Każdy podąża dziś pewną ścieżką, a niektórzy wciąż, być może jej szukają. 23 kwietnia, znów będziemy jak jedna, wielka, adwokacka rodzina. Może i będziemy się różnić, pospieramy się. Ale to wciąż ta sama Adwokatura.

Zadajmy sobie pytanie: jakiej Adwokatury chcemy? Dokąd zmierzamy? Gdzie chcemy być, jako kolektyw, za cztery lata? Tak naprawdę, każdy powinien sobie na takie pytania odpowiedzieć przed 23 kwietnia. Skoro nawet ja, niegdyś lekkoduch, który nawet nie wiedział, że będzie adwokatem, stawiam sobie takie pytania, to tym bardziej Wy – którzy pewnie mieliście tę  świadomość od kołyski. A może stawiacie sobie takie pytania codziennie? Tak, czy inaczej, 23 kwietnia jest doskonała okazja, by udzielić na nie odpowiedzi…

Adwokat  Łukasz Wydra

10262257_245234215811274_4974464622343466233_n

Udostępnij wpis
Autor:

Adwokat, dużo czyta (zwłaszcza o arbitrażu), pisze (najchętniej - lekko), ogląda (także w muzeach), drży o losy Chicago Bulls, a wszystko to, zwykle w słuchawkach

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ